piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2.

-Posłuchaj, nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy.- powiedział. Nawet nie zauważyłam, że się zatrzymaliśmy.
-Gdzie jesteśmy?- spytałam obojętnie. Czy właśnie tak się czułam? Luke był dla mnie milszy i nie zachowywał się sztucznie. Może wtedy po prostu się wkurzył? Jejku, na pewno był strasznie wkurwiony, a teraz jego emocje zdawały się unormować. Ale co chce ze mną zrobić? 
-Zaraz zobaczysz.-Uśmiechnął się. Nie mogłam się powstrzymać, więc odwzajemniłam uśmiech. Luke był miły. Całkiem zapomniałam o tym, że mnie porwał. Wyszliśmy z pojazdu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromny dom. Luke złapał mnie za rękę i szliśmy ściężką do drzwi wejściowych. Nie byłam już przestraszona, byłam podekscytowana i ciekawa. W końcu znaleźliśmy się w środku. Dom był przepięknie urządzony, moim marzeniem zawsze było mieszkać w takim. Kompletnie się zawiesiłam i podziwiałam wnętrze. Mój zachwyt przerwał krzyk.
-Co to za laska?!-spytał się brunet, który opierał się o drzwi. Zdezorientowana spojrzałam na Luke'a. Czemu? Sama nie wiem. Uśmiechnął się do mnie, po czym przeniósł wzrok na pytającego. 
-Widziała akcję.- odrzekł. Ponownie złapał mnie za rękę i zaprowadził na drugie piętro domu. Szliśmy długim korytarzem, jezu, w tym domu jest chyba 30 pokoi. W końcu zatrzymaliśmy się na końcu korytarza. Chłopak otworzył drzwi znajdujące się po lewej stronie i weszliśmy do środka. Tak jak myślałam, pokój był przepięknie urządzony, byłam prawie pewna, że należał do Luke'a. 
-Posłuchaj, na razie musisz zostać tutaj. Chłopaki na pewno cię nie wypuszczą, bo twierdzą że pójdziesz na psy. Daj mi kluczyki do twojego mieszkania, przywiozę ci rzeczy.-nerwowo chodził po pokoju. Nie odpowiadałam mu, ani nie dałam mu kluczyków. Do cholery, nie chcę żeby ktokolwiek grzebał mi w rzeczach!
-Daj te kluczyki.-podniósł głos. Mówił, że nie zrobi mi krzywdy. Chciałam mu zaufać, jeśli miałabym tutaj zostać. Wyjęłam kluczyki z małej kopertkówki i położyłam je na jego dłoni.

-To twój pokój?-zapytałam, wciąż się rozglądając.
-Taa, na razie tu zamieszkasz.-odpowiedział, patrząc się w ekran telefonu.
-A ty, gdzie będziesz spał?
-Poradzę sobie.- odpowiedział i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na łóżku. 
-Jadę po twoje rzeczy. Lepiej nie schodź na parter. Łazienkę masz na przeciwko.-powiedział i wyszedł z pokoju.
Co ze mną zrobią? Zabiją mnie? Jak długo tu zostanę? Po mojej głowie krążyło milion pytań, jednak nie miałam odwagi, żeby je zadać. Luke wydaje się być miły, dopóki się nie odzywam i nie sprawiam kłopotu. Wstałam i zaczęłam przeglądać różne przedmioty na półkach, kiedy te zajęcie mi się znudziło, wyszłam na korytarz i otworzyłam kolejne drzwi, w których miała znajdować się łazienka. 

Prysznic z hydromasażem, półki które idealnie zgrywały się z kolorem ścian, można powiedzieć, że spełniło się moje małe marzenie. Jestem tutaj na dzień, może dwa, a może jutro ktoś mnie zabije? Wydaje mi się jednak, że Luke jest ostatnią osobą, która mogłaby to zrobić, ale z tego co wiem mieszka tu jeszcze kilka innych osób. Mają swój gang? Mafię? Takie rzeczy widziałam tylko w filmach.
Wreszcie Luke wszedł do pokoju z moimi walizkami.

-Jesteś głodna? Chcesz coś do picia, czy coś?
-Nie dzięki.- uśmiechnęłam się lekko.-Mogę zejść na dół?
-Umm, nie wiem, czy to dobry pomysł. Oni są trochę... nie ufni. 
-Luke, nie mogę tu siedzieć cały czas. Nudzi mi się.
-Mogę posiedzieć tutaj z tobą. Wiem, że chcesz mi zadać dużo pytań. Słucham.
-Okej.. więc, co ze mną zrobicie?
Przez chwilę nastała grobowa, niezręczna cisza. Chwila? Ta chwila trwała zbyt długo.
-Luke?-mój głos prawie się załamał. Myślałam o najgorszym.
-Jeszcze nie wiem, Mel. Pogadam z chłopakami i zadecydujemy.
-Um.. Jak długo tu zostanę?
-Myślę że to potrwa kilka dni. 
-Kilka dni będę siedziała zamknięta w pokoju?-Luke zaśmiał się cicho. 
-Jeśli ci tak bardzo zależy, możemy wyjść już teraz. 
-Więc chodźmy.-powiedziałam i wstałam z łóżka.
Luke chował mnie za sobą, trzymając moją dłoń w swojej. Jest bardzo opiekuńczy wobec mnie i wydaje mi się, że mnie polubił. Kiedy w końcu znaleźliśmy się na dole, chłopak od razu skierował się do kuchni. Zaproponował herbatę, więc się zgodziłam. Podczas gdy chłopak przygotowywał napój, ja siedziałam na blacie i machałam nogami jak mała dziewczynka. Wciąż byłam ubrana w sukienkę i po powrocie do pokoju na pewno zamierzałam się przebrać. Po kilku minutach chłopak podał mi kubek z herbatą i oparł się o blat obok mnie. 
-Myślisz, że mnie polubią?
-Nie wiem. Na początku raczej nie, ale może uda ci się ich do siebie przekonać. 
-A ty mnie lubisz?-spytałam i spojrzałam na niego. Zaśmiał się cicho i wziął łyk herbaty.
-Wydaje mi się, że tak.- uśmiechnął się i odstawił kubek. 
-Idziesz ze mną?-potaknęłam głową, zeszłam z blatu i poszłam za nim. Po raz kolejny złapał mnie za rękę. Znaleźliśmy się w wielkim pokoju z telewizorem. Zgaduję, że to jest ich salon. Na kanapie siedziało dwóch mężczyzn. Jednego z nich już zdążyłam poznać. Luke odchrząknął, a uwaga wszystkich była skierowana na mnie. 
-Kim ona jest?-spytał blondyn z lekkimi lokami na grzywce.
-Widziała akcję, ale jest...
-Jestem Melisa.-powiedziałam i czekałam na to, co ma dziać się dalej. Nie wiem skąd zebrałam resztki odwagi, żeby się przedstawić, bo byłam pewna że zadarłam z niewłaściwymi ludźmi. Mieli broń, na pewno mieli broń.
-I jest spoko.-Luke dokończył swoją wypowiedź, którą mu przerwałam. Miło poczułam się, kiedy wypowiedział te słowa. 
-Po co ją tu przyprowadziłeś? Nie mogłeś od razu z nią skończyć?-powiedział brunet. Spojrzał na mnie, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Wcale nie byłam! Skończyć ze mną? Zabić mnie? 
-Porozmawiamy o tym później, okej?-dodał Luke i zajął miejsce na dwuosobowym fotelu, a ja usiadłam obok niego. 
-Co się tak wystroiłaś, Meliso? Chyba nie wyglądamy na zainteresowanych?-Czemu jest taki bezczelny? Chciałam go spoliczkować, powiedzieć mu to, co czuję, nie miałam siły.
-Idę na górę, jestem zmęczona.-powiedziałam do Luke'a i poszłam w stronę schodów. Kiedy znalazłam się w "moim" pokoju, zaczęłam rozpakowywać walizki, żeby sprawdzić co Luke przywiózł. Wydawało mi się, że rzeczy było wystarczająco dużo i nie miałam się czego uczepić. Przebrałam się w moją cienką piżamę, posłałam łóżko i wygodnie się w nim ułożyłam.
____________________________________________
DZIEŃŃŃ DOBRYYY.
OGÓLNIE TO WAM POWIEM ŻE TEN ROZDZIAŁ PISZĘ TEGO SAMEGO DNIA CO PIERWSZY I PRAWDOPODOBNIE TRZECI TEŻ DZISIAJ NAPISZĘ BO MAM BARDZO DUŻO POMYSŁÓW ALE NIE DODAM WAM GO DZIŚ BO SOBIE NIE ZASŁUŻYLIŚCIE :D
POWIEM WAM TYLE ŻE W NASTĘPNYM JUŻ SIĘ POJAWI NASZ KOCHANYY MICHAEL ;)) LUBICIE LUKE'A? LUBICIE MEL? MEL MOŻE JEST TROSZKĘ SKRYTA I NIE PISZĘ TUTAJ WSZYSTKIEGO CO CZUJE, ALE TO Z MOJEGO POWODU BO NIE UMIEM CHYBA WSZYSTKIEGO DOKŁADNIE OPISYWAĆ :C

SORRY ŻE TROSZKĘ NUDNY..... ALE SPOKOJNIE NIE ZNIECHĘCAJCIE SIĘ BO MNIE TEŻ ZNIECHĘCICIE :D XD dobrac.

_____ ______ _____
OKI WIĘC SIEMKA :D DZISIAJ PISZĘ Z DNIA, W KTÓRYM ROZDZIAŁ ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY CZYLI 9 MAJA :D ZA 8 DNI MAM URODZINY! YAAAY
BARDZO BARDZO SIĘ UCIESZYŁAM JAK ZOBACZYŁAM 5 KOMENTARZY PRZY PIERWSZYM ROZDZIALE. NA PRAWDĘ, WOW! ZAUWAŻYŁAM ŻE TEN ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE NIESTETY NIE UMIEM PISAĆ DŁUGICH I NIC Z TYM NIE ZROBIĘ. 
NEXT POJAWIĆ SIĘ MOŻE AŻ ZA 2 TYGODNIE, BO CAŁY NASTĘPNY TYDZIEŃ MAM ZAWALONY.
CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH? PODAJ TT W KOMENTARZU. 
JAK WIECIE ALBO NIE WIECIE POWSTAŁ ASK. PO KLIKNIĘCIU ZAKŁADKI ZAPYTAJ ZOSTANIE AUTOMATYCZNIE DO NIEGO PRZEKIEROWANI:)
MIŁEGO DNIAA! MAM NADZIEJĘ ŻE TEN ROZDZIAŁ WAS NIE ZANUDZIŁ.

see you.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 1

Powoli zaczęłam przygotowywać się na imprezę, bardzo cieszyłam się, że choć na chwilę będę mogła odpocząć od pracy. Wayne i Crystal oznajmili, że przyjadą około ósmej, Nie mogłam się doczekać spotkania z przyjaciółmi. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio imprezowałam z Crystal, bardzo się zmieniła, odkąd wyjechała na studia. Zrezygnowała z obcisłych ubrań i mocnego makijażu, skończyła z chłopakami i imprezami, jednak razem z Wayne'm udało nam się ją wyciągnąć. Kim jest Wayne? Mój najlepszy kumpel. Znałam go od szkoły podstawowej, zawsze mogłam na niego liczyć, kiedyś nawet się w nim kochałam, ale tu zauroczenie szybko minęło.
Po umyciu się wysuszyłam włosy i związałam je w koka na czubku głowy, żeby kosmyki nie przeszkadzały mi w robieniu makijażu. Po skończeniu wyprostowałam włosy i założyłam moją czarno-białą sukienkę, kochałam w niej wszystko, idealnie na mnie leżała i podkreśliła wszystko to, co miała podkreślić. Dostałam ją na moje osiemnaste urodziny od Crystal, przeznaczona jest tylko na specjalne okazje. Kiedy w końcu stwierdziłam, że jestem gotowa, wyszłam przed dom i czekałam na przyjaciół. Po kilku minutach czarne audi zaparkowało przede mną.
-Siemka.- przywitałam się wsiadając.
-Hej Mel. Sytuacja jest taka, że nie będę mógł was odwieźć. Z tego co wiem Crystal zostaje, więc musisz wrócić sama, sorry- odrzekł Wayne.

-Spoko, dam sobie radę.- odpowiedziałam i puściłam mu oczko. Kochałam to, że zawsze się o mnie troszczył. Doskonale wiem, że gdybym go poprosiła, zostałby i odwiózłby do domu, jednak ja nie czułam takiej potrzeby. Mogłam bez problemu wrócić pieszo bez żadnych przygód. Nie jestem przecież dzieckiem. Tak na prawdę nigdy nim nie byłam. 
Po 15 minutach drogi znaleźliśmy się na miejscu. Na zewnątrz było już ciemno, a klub był oświetlony, może nie jakoś specjalnie ładnie, niczym nie wyróżniał się od pozostałych oświetlonych budynków. Wszyscy weszliśmy do środka, było duszno i miejsce tętniło życiem, nie było nie zapełnionego przez ludzi miejsca. Tak wyglądała każda impreza. Nie lubiłam ich jakoś za bardzo, ale kiedy wybierałam się z przyjaciółmi, nasze wspólne wyjście stawało się ciekawsze. Naszym pierwszym punktem był bar, obiecałam sobie, że wypiję maksymalnie dwa drinki, bo wiedziałam, że muszę wrócić do domu trzeźwa. W końcu następnego dnia miałam posprzątać dom. Wypiłam napój i poszłam na parkiet razem z przyjaciółmi. Zaczęliśmy tańczyć, a raczej przechodzić z boku na bok wymachując przy tym rękoma. Cieszyłam się chwilą odpoczynku, cały czas pozostając trzeźwa. Spojrzałam na zegar powieszony na ścianie. Jak ten czas minął! Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam z budynku. Było już po pierwszej, a przede mną była godzina drogi, na szczęście wybrałam buty na płaskim obcasie i swobodnie się w nich przemieszczałam. Szłam nie śpiesząc się, nie miałam sił na szybszy marsz. Rozglądałam się po pustych ulicach, ta okolica nie należała do najciekawszych, ale innej krótkiej drogi do mojego domu nie było. Nagle coś przykuło moją uwagę, schowałam się za rogiem bacznie obserwując. Widziałam dwóch mężczyzn stojących przy samochodzie. Jeden z nich chwycił drugiego za koszulę i przyparł go do maski auta. wymierzył mu kilka kopów w brzuch i już miał wsiąść do auta, kiedy jego spojrzenie padło w moim kierunku. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że wyszłam zza mojej kryjówki. Stałam jak słup. Miałam uciekać? Nie miałam siły na ucieczkę. Postać coraz szybciej zbliżała się do mnie, a ja zalałam się paniką. Spojrzałam na jego twarz, którą oświetlała lampa uliczna. Przystojny blondyn z kolczykiem w wardze. Jego spojrzenie było groźne i najwyraźniej był wkurzony. Na pewno był wkurzony. W końcu stanął kilkanaście centymetrów ode mnie i złapał mnie za ramię lekko ściskając. 
- Posłuchaj, niczego nie widziałaś, jasne?- powiedział spokojnie nadal się na mnie gapiąc. Pokiwałam głową, strasznie się bałam.-Pójdziesz na psy?- zadał kolejne pytanie. Zaprzeczyłam, ale i tak pójdę na policję.
-Umiesz mówić?- rzekł z nutą rozbawienia w głosie, a potem cicho zachichotał.-Idziesz ze mną, bo i tak wiem jakie miałaś plany.

Szliśmy w ciszy do auta. Nieznajomy nadal trzymał mnie za ramię. Chyba nie myślał, że mu ucieknę? I tak by mnie złapał. Ciężko opisać jest, jak bardzo byłam przerażona. Zabije mnie? A może zabije i zgwałci?


W ciszy jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Radio było włączone i przerywało niezręczną ciszę. Przez moją głowę przebiegało milion obrazów, kiedy mój porywacz zostawia mnie w środku lasu, lub zabija.
-Jak masz na imię?-zapytał, wciąż skupiony na drodze.
-M-Melisa.- wybełkotałam. Czemu pyta mnie o moje imię? Może ma swoją listę, w której spisuje imiona ofiar? O czym ja w ogóle myślę? Wyluzuj, Mel. Ale jednak po coś mnie porwał. Zaczęłam bawić się palcami, coraz bardziej pogrążając się w strachu.
-Jestem Luke.-powiedział i coś nagle namówiło mnie, żebym na niego spojrzała. Patrzył się na mnie i uśmiechał się ciepło. Czy to się dzieje na prawdę? Najpierw porywa mnie, a teraz staje się dla mnie miły? Nie, on raczej nie jest miły.
-Boisz się mnie?-zadał kolejne pytanie. Czy się go boję? Tak, jestem pewna że się go boję! Jednak nie wiedziałam jak mu na to odpowiedzieć. Nastała cisza, lecz po jakimś czasie odważyłam się powiedzieć to, co myślę.
-Porwałeś mnie, jak mam się Ciebie nie bać?-Wyszeptałam cicho patrząc na swoje nogi. 

.  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .


HEEEJ. JAK WAM SIĘ PODOBA PIERWSZY ROZDZIAŁ? WIEM ŻE MIAŁ BYĆ JESZCZE DRUGA CZĘŚĆ ZAPOWIEDZI ALE ZMIENIŁAM PLANY XDD TERAZ WSZYSCY MI TU PISZĄ JAK SIĘ PODOBA! BO JAK NIE TO wpierdol. 
STARAŁAM SIĘ BAARDZOO SIĘ STARAŁAAM :) OD RAZU MÓWIĘ ŻE ROZDZIAŁY BĘDĄ DODAWANE CO OKOŁO TYDZIEŃ ALE TO ZALEŻY OD WAS MISIACZKI CZY BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ :) NIE POWIEM NICC, NICC NIE ZDRADZĘ.
ALE POWIEDZCIE MI CZY CHCECIE ASKA OPOWIADANIA?
PROSZĘ O CHOCIAŻ JEDEN KOMENTARZ, JEDEN MAŁY KOMENTARZ
CHOCIAZBY NAPISZCIE W NIM ŻE GŁUPIE, NUDNE, NAPISZCIE TO CO CZUJECIE PO PRZECZYTANIU TEGO. I CZY CHCECIE WIĘCEJ EMOCJI OD MELISY I WIĘCEJ DIALOGÓW CZY JAK I CO CHCECIE NOO!! STARAŁAM SIĘ ŻEBY BYŁ DŁUGI.
TO JUŻ WSZYSTKO ŁAPCIE TAKIEGO MISIAKA NA POŻEGNANIE :)